Mikołajki, czyli „Święty”, nie taki… święty. Poznaj historię brodacza w czerwonym kombinezonie

Ho! Ho! Ho!

Czy zastanawialiście się kiedykolwiek skąd się wziął Święty Mikołaj? Zdaniem Gila Kenana – reżysera takich filmów jak „Krzyk” i „Straszny dom” – historia Mikołaja ma bardzo świecki i baśniowy początek. Wszystko wzięło się od małego chłopca imieniem Gwiazdka. Nicolas (czule nazywany przez matkę w okresie niemowlęcym Gwiazdką) jest ubogim półsierotą, którego jedynymi przyjaciółmi są jego ojciec i pewna mała mysz, która potrafi mówić…

Elfy i podróż bohatera

Kiedy ojciec wyrusza wraz z grupą innych mężczyzn na poszukiwania magicznej wioski Elfheim i zostawia syna pod opieką swojej skąpej siostry, Nicolas wyrzucony przez ciotkę na mróz, postanawia dołączyć do ojca i pomóc mu w poszukiwaniach. Tak rozpoczyna się niezwykła przygoda, do której dołączy renifer, prawdomówna wróżka i elfy – mieszkańcy wioski, w której niegdyś panowały ład, harmonia i radość – a obecnie pełna jest zakazów i smutku. „Chłopiec zwany Gwiazdką” jest fantazją reżysera o początkach tradycji dzielenia się prezentami. Kenan snuje wizje na temat świąt i podaje własne pomysły na temat latających sań Świętego Mikołaja, przeciskania się przez komin czy idei dawania. I choć ta filmowa propozycja (dostępna na Netflixie) bardzo nas urzeka, nie można jednak zapomnieć o historii, która zdecydowanie leży bliżej prawdy i ma korzenie chrześcijańskie – 6 grudnia jest dniem śmierci średniowiecznego biskupa z Miry, który zapisał się w pamięci mieszkańców Lacji (dzisiejszej Turcji) jako wybawiciel i szczodry pomocnik.

Biskup z Miry

Mikołaj pełnił rolę duchownego na przełomie III i IV w. Zanim jeszcze został biskupem chętnie dzielił się własnym majątkiem odziedziczonym po zmarłych rodzicach z ubogimi. Jedna z legend głosi, że kiedy dowiedział się, że wskutek hulaszczego trybu życia córki jego sąsiada mają zostać sprzedane do domu publicznego, Mikołaj wspiął się na dach domu sąsiada i przez komin wrzucił trzy sakiewki ze złotem, które wpadły do skarpet suszących się przy kominku. Za hojne podarki sąsiad postanowił wydać córki za mąż – otrzymane złoto przeznaczył na wesele i posag. Jedna z legend głosi, że dopiero przy weselu trzeciej córki sąsiad zauważył Mikołaja wrzucającego pieniądze do jego komina.

Krytycznym okiem

Legend o Mikołaju jest znacznie więcej. Według dawnych podań, ów biskup posiadał mistyczne moce – zjawiania się nagle w sytuacjach, które wydawały się beznadziejne – i ratował z opresji żołnierzy, żeglarzy, rybaków i więźniów. Właśnie dlatego od lat uznawany jest za patrona wyżej wymienionych. Jak to jednak bywa z legendami spisanymi wieku temu, bardzo możliwe, że fakty są ledwie ziarnem, cała reszta baśniową fantazją, która sprawia, że historia jest wciągająca i lekkostrawna dla średniowiecznego odbiorcy. Jednak my – ludzie XXI w. – potrafimy myśleć krytycznie, odsiewać ziarna od plew, a tym samym słuchać historii z przymrużeniem oka. W legendach o biskupie z łatwością odnajdujemy bowiem wydarzenia, z których dziś nikt nie byłby dumny.

Nic dziwnego, że dla własnych celów popkultura trochę go podkoloryzowała – ubrała w czerwony kombinezon, założyła śmieszną czapkę i dorobiła okrągły brzuszek. Pozostał główny trzon rzeczywistej postaci – dzielenie się, szczodrość. 6 grudnia można zatem potraktować jako dzień dawania radości. Nie chodzi o wymyślne prezenty, ale o ideę podarunków. Dajemy bezinteresownie drugiej osobie coś tylko dlatego, że chcemy zobaczyć na jej twarzy uśmiech. But czy skarpeta jest tu doskonałą metaforą określonej pojemności – chodzi o drobiazg. Żadnych wielkich czy drogich prezentów – lecz mały kamyczek na drogę.

Dom współczesnego Mikołaja

Wizerunek Świętego Mikołaja, jest stosunkowo nowym – bo XX- wiecznym produktem marketingowym. Oczywiście miał posłużyć jako maszyna napędzająca sprzedaż – dziś na całym świecie w okresie grudniowym – od 1 do 24 grudnia dorośli przeznaczają na prezenty „miliony monet”, napędzając tym samym współczesną gospodarkę. Pieniądze wpadają do kieszeni nie tylko producentów zabawek, ale również firm produkujących ozdoby choinkowe, drzewka świąteczne, odzież z wizerunkiem Mikołaja, kartki świąteczne, książki i filmy o tematyce bożonarodzeniowej. Niewiele dziś w tym katolickich odniesień, dużo natomiast świeckich tradycji nawiązujących do czasów sprzed chrześcijaństwa. Podobnie wygląda sytuacja z domem Świętego Mikołaja, który znajduje się w fińskiej części Laponii – kilka kilometrów od Rovaniemi, stolicy regionu. Pomysł na stworzenie miejsca był ekscentryczny i czysto… marketingowy.

Gdzie mieszka Święty?

W 1985 r. pewien fiński prezenter radiowy prowadząc audycję świąteczną powiedział, że dom świętego Mikołaja znajduje się w Laponii nieopodal góry Korvatunturi (Góra-ucho). Ten sprytny pomysł, który miał na celu wzbudzenie zainteresowania słuchaczy i pozyskania licznego odzewu, wymusił konkretne działania. Jak można się spodziewać – w ciągu najbliższych dni do stacji radiowej zaczęły płynąć prośby o konkretny adres Świętego Mikołaja – a turyści z całej Skandynawii mieli ochotę zobaczyć brodacza rozdającego prezenty na własne oczy. W odpowiedzi na zainteresowanie w tym samym roku minister spraw zagranicznych Finlandii uroczyście przekazał Laponię Świętemu Mikołajowi (umownemu „Świętemu Mikołajowi” oczywiście). Jego nowy dom znajduje się kilka kilometrów od Rovaniemi, stolicy regionu. Jeśli macie ochotę do niego napisać, oto aktualny adres: Arctic Circle 96930, Rovaniemi, Finlandia.

Nie dajcie się jednak zwieść. Stanowisko Świętego Mikołaja jest trudną pracą– wymaga posiadania ekstrawertycznych cech, znajomości języków obcych i pewnej dozy wrodzonej dyplomacji. Może zatem okazać się, że list, który wyślecie przeczyta jeden „Mikołaj”, a odpisze już… inny. Ale, kto by się tym przejmował? Ostatecznie wizerunek Świętego Mikołaja jest ledwie symbolem czegoś większego i ważniejszego – życzliwości, szczodrości i bycia blisko z innymi.